Kto
pracuje w oświacie, wie, że od czasu do czasu nauczyciel, nawet taki, który nie
jest nauczycielem, a psychologiem, musi zdać egzamin na wyższy stopień awansu
zawodowego. W moim przypadku – nauczyciela mianowanego. Kto szyje, wie, że taka
okazja jest doskonała, żeby zmontować sobie nowy ciuch. Zwłaszcza jeśli się
okazuje, że w szafie brak czegoś stosownego, co nie będzie białą bluzką i
czarną spódnicą.
„A
był sierpień, pogoda prześliczna…”
Sprawdzony
dawno temu wykrój na sukienkę z wąską spódnicą (Burda 7/2011, model 110) wymagał
drobnych tylko modyfikacji, żeby pożenić wymagania nieprzewidywalnego polskiego
lata, oficjalnej okazji i zbliżającego się wielkimi krokami terminu. Wydobyłam
zatem z zapasów dwa rodzaje lnu, przedłużyłam na wykroju szwy ramion tworząc
kimonowe rękawy i rezygnując ze wstawek na bokach zrobiłam zaszewki. W ostatnim
przed krojeniem momencie uznałam, że ułatwię sobie życie jeszcze bardziej i nie
będę robić kieszeni.
Za
to na łączeniu góry i dołu doszyłam całkiem spontanicznie (a więc i trochę
sobie to życie jednak utrudniając) tasiemkę, schodzącą się z przodu w uroczą
kokardkę. Tego typu wykończenia, paseczki, kokardeczki i tasiemeczki jakoś się
mnie ostatnio trzymają.
Musiałam doszyć do górnej części podszewkę, bo len w
pepitkę okazał się gryzący, co z połączeniu ze spoconą skórą groziło drapaniem
się w niestosownych, jak na okazję, miejscach. Oczywiście okazała się ona, ta
podszewka, trochę jakby za krótka i trochę jakby nierówna, ale doszycie
bawełnianej taśmy uratowało sytuację i z pewnością poprawiło wizualnie
wnętrzności ciucha. Mają teraz taki trochę staromodny sznyt, który w tym
wykonaniu bardzo mi się podoba.
Ps.: Egzamin zdałam :-)
Ps.: Egzamin zdałam :-)
Bardzo mi sie podoba sukienka. I z taka nuta nostalgii sie kojarzy i ta kokardka i ta koroneczka. Powodzenia na egzaminie
OdpowiedzUsuńGratulacje pani mianowana :)
OdpowiedzUsuńSukienka śliczna :)