Po uszyciu kiecki został mi jeszcze piękny kupon, zachwycający border, w sam raz na bluzkę. No, technicznie mówiąc to trochę za mały, żeby się w owej bluzce pokazać na ulicy, bo kończyłaby się na wysokości talii, a w moim wieku... Ale gdzie jest wola, jest i sposób!
Znów rzuciłam się do regału, przymierzyłam kilka obecnych tam dzianin, pomedytowałam nad różnymi zestawieniami i koniec końców wybrałam przepiękną butelkową zieleń (z tego, co pamiętam, nabytą metodą kupna na wielkim Alu). Szablon robiłam przerabiając jakiś stary wykrój na bluzkę (najprawdopodobniej model 7A z Szycia krok po korku 1/2012). Górą pogłębiłam dekolt, dołem przedłużyłam, środkiem wytaliowałam... Możliwe, że przedłużyłam też szwy ramion... Więcej zmian nie pamiętam...
Skroiłam tak, żeby łączenie wypadało na wysokości talii, pozszywałam, brzegi wykończyłam ściegiem rulonowym i już!
Zaprezentowałam się w niej na najbliższym karaoke, gwałtownie podnosząc poziom zazdrości u koleżanki kochającej się bez pamięci w turkusach i narażając na szwank tę cenną znajomość.
A żeby do końca wykorzystać potencjał przecudnej tkaniny, paski, które skroiłam w celu zrobienia lamówki do sukienki, a których ostatecznie nie użyłam, dorzuciłam do dwóch kolejnych bluzek, według tego samego wykroju, bo wybitnie mi podpasował.
I w ten sposób mój plan konfekcyjny, stworzony przy okazji budzących grozę przygód z nabywaniem dzianiny, wypełniłam w 200% - z kuponu 130 cm na 150 cm powstała sukienka i trzy bluzki :-)
ps.: A przecież po tym, jak ją skracałam, to został mi kolejny aż proszący się o wykorzystanie pasek ;-)
ps2.: A takich bluzek uszyłam później jeszcze kilka... o tym też Wam wkrótce opowiem...
Skroiłam tak, żeby łączenie wypadało na wysokości talii, pozszywałam, brzegi wykończyłam ściegiem rulonowym i już!
Zaprezentowałam się w niej na najbliższym karaoke, gwałtownie podnosząc poziom zazdrości u koleżanki kochającej się bez pamięci w turkusach i narażając na szwank tę cenną znajomość.
A żeby do końca wykorzystać potencjał przecudnej tkaniny, paski, które skroiłam w celu zrobienia lamówki do sukienki, a których ostatecznie nie użyłam, dorzuciłam do dwóch kolejnych bluzek, według tego samego wykroju, bo wybitnie mi podpasował.
I w ten sposób mój plan konfekcyjny, stworzony przy okazji budzących grozę przygód z nabywaniem dzianiny, wypełniłam w 200% - z kuponu 130 cm na 150 cm powstała sukienka i trzy bluzki :-)
ps.: A przecież po tym, jak ją skracałam, to został mi kolejny aż proszący się o wykorzystanie pasek ;-)
ps2.: A takich bluzek uszyłam później jeszcze kilka... o tym też Wam wkrótce opowiem...
Podziwiam Twoją zdolność rozmnażania ciuchów - u mnie jakoś zupełnie odwrotnie to działa...
OdpowiedzUsuńPomysłowa z Ciebie kobieta. To jeszcze zdjęcia na ludziu poproszę! :)))
OdpowiedzUsuń