Co należy mieć, żeby uszyć synowi spodenki?
1. Syna.
2. Chociaż pół metra dzianiny. Wskazane jest jednak posiadanie całego magazynu pełnego dzianin o wzorach ujmujących oraz gładkich. Jest to konieczne, żeby maksymalnie utrudnić sobie decyzję, z czego rzeczone spodenki uszyć.
3. Dość pytań "A szyjesz mu już ciuszki?"
4. Burdę 5/2015.
W efekcie otrzymujemy spodenki, które na dzień dobry wymagają modyfikacji, bo, wbrew temu, co obiecuje rysunek poglądowy modelu 137, to jest wykrój na legginsy, a nie urocze pufiaste spodenki dla niemowlaka. Zanim dokonamy modyfikacji, dziecko zasypia snem sprawiedliwego, więc uszytek przymierzamy dopiero następnego ranka, ledwo zdążywszy zmienić miniaturowemu właścicielowi pieluchę. Okazuje się, że wykrój wymagał nie tylko poszerzenia, ale również przedłużenia... Ale już za późno, ściągacze wszyte, nitki pozamiatane, a świąteczne śniadanie zaczyna się za godzinę, będziemy zatem udawać, że tak miało być i właśnie o spodnie 3/4 nam chodziło. Zdobywamy się tylko na to, żeby na wykroju dopisać - "musi być 10 cm dłuższe!!", gdyby ów miał być w użyciu ponownie.
Na wszelki wypadek uwagę wszystkich zainteresowanych ubiorem koncentrujemy na zadniej stronie uszytku, które zdobi niezwykłej urody panda:
Naprędce montujemy również bluzę w komplecie do spodenek, wykorzystując do tego model 129 z Burdy 11/2014, który to wykrój nie nastręcza żadnych niemiłych niespodzianek, jeśli tylko pamiętamy o naszyciu taśmy formującej pod lamówką dekoltu.
Zachęcone sukcesami w tworzeniu miniaturowej konfekcji, zaraz po oderwaniu się od świątecznego żarcia, rzucamy się do świątecznego szycia, montując model 138 z Burdy 6/2014, tym razem z dzianiny w urocze liski. Na fali entuzjazmu, wywołanego zapewne nadmiarem cukru, rezygnujemy z rozcięcia przy dekolcie, wstawiając za to bardzo elastyczny ściągacz. W efekcie nakładanie bluzy przypomina narodziny... Tym razem na wykroju piszemy "rękawy 7-8 cm dłuższe!", ale przed publicznością udajemy, że tak, właśnie o 3/4 nam chodziło.
Zachęcone sukcesami jak wyżej, wzgardziwszy jednak burdowymi legginsami, odrysowujemy kształt spodni od innych i montujemy model do pełzania, z grubej czarnej dresówki (aktualnie w koszu na brudy...), a zaraz po nich - "wyjściowe" w koty, bo jak tu się oprzeć kotom. W planach mamy oczywiście jeszcze ze trzy takie, bo fason jest szczególnie udany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz