Moje
prywatne dziecko długo nie miało własnej książeczki. Szewc bez butów...
Pytana o to, kiedy mu uszyję, odpowiadałam twardo, że najpierw
potrenuję na cudzych, a jak już dojdę do perfekcji, to zrobię własną.
Po uszyciu 20 uznałam, że chyba już czas ;-)
Wyjazd do Krakowa stanowił świetny pretekst, wszak w samochodzie zajęte zabawą dziecko to skarb, zmontowałam więc wreszcie książeczkę dla dziedzica, w formie pojedynczych kart, żeby łatwo było uzupełnić zestaw, gdyby kiedyś znów chęci i czas pozwoliły.
Po uszyciu 20 uznałam, że chyba już czas ;-)
Wyjazd do Krakowa stanowił świetny pretekst, wszak w samochodzie zajęte zabawą dziecko to skarb, zmontowałam więc wreszcie książeczkę dla dziedzica, w formie pojedynczych kart, żeby łatwo było uzupełnić zestaw, gdyby kiedyś znów chęci i czas pozwoliły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz