czwartek, 15 stycznia 2015

Popularne

Mam nieodparte wrażenie, że już każdy, kto sobie szyje ciuchy, ma tę kieckę. Niezwykła popularność wykroju 109 z Burdy 9/2012, spowodowana jest zapewne jego uniwersalnością, podatnością na modyfikacje i nieupierdliwością na czas szycia, których to cech miałam przyjemność doświadczyć, produkując własne egzemplarze.

Najpierw, zmuszona okazją, odkryłam w szafie brak ciemnej sukienki z długim rękawem. A był on niezbędny, był to bowiem listopad. Na szczęście, równolegle odkryłam na regale czarną, lekko elastyczną bawełnę w granatowe wzory (zgodnie z tradycją, nabytą w zupełnie innym celu), a wspomniany wcześniej wykrój sam się prosił o wykorzystanie. Lekko, łatwo i przyjemnie, w ciągu zaledwie jednego roboczego popołudnia, wyprodukowałam kieckę stosowną do okoliczności. Zgodnie z własnym lenistwem nie bawiłam się nawet w odszycia i podłożenia, tylko obszyłam wszystkie krawędzie lamówką i miałam spokój. 
 
  
Nic nie musiałam poprawiać w kluczowych elementach (choć nie dam głowy za dekolt…), wszystkie zaszewki trafiają bezbłędnie na miejsce, rękawy są bardzo dobrze wymodelowane i nie odstają niestosownie, sukienka w zasadzie uszyła się sama.  Ma jednakowoż jeden minus, wynikający jednak z mojego, a nie wykroju, niedopatrzenia – użyta przeze mnie tkanina jest zbyt sztywna, więc kieca sterczy, opierając się u góry na biuście, a u dołu na tyłku, skutecznie ukrywając takie detale, jak talia (a jak się ma taki zad, jak ja, warto jednak zaznaczyć, że nie ciągnie się on nieprzerwanie od karku ;) ). Poskromiona paskiem ujawnia ją jednak, zaś wrodzona elastyczność materiału sprawia, że sukienka bardzo komfortowo się nosi (dzięki niej mogłabym sobie w zasadzie odpuścić zamek, i tak wciągam ją przez głowę bez rozpinania) i ujawnia ową uniwersalność, o której na początku wspominałam. 
 
 
 
A ponieważ historia lubi się powtarzać, kiedy szukałam pomysłu na elegancką sukienkę na jesień i zimę, wyżej wspomniany wykrój sam do mnie zawołał i popełniłam kiecę ponownie, jako surowiec wykorzystując zasłonę dostarczoną kiedyś przez mamę (potwornie sztuczna i elektryzuje się, jak głupia, ale koloru i faktury po prostu nie mogłam przepuścić). Tym razem nie odmówiłam sobie kilku modyfikacji, spowodowanych tym, że się zmniejszyłam, a nie chciało mi się odrysowywać wykroju w mniejszym rozmiarze. Wstawiłam więc „na oko” zaszewki na tył i powiększyłam dekolt, przy okazji nadając mu inny kształt. Jak wszystko już wykroiłam, pospinałam i próbnie na siebie wrzuciłam, uznałam, że jednak przegięłam z wielkością zaszewek i tyłek to mi się wprawdzie do tej sukienki zmieści, ale siadanie będzie już czynem wysoce ryzykownym! Postanowiłam zaoszczędzić na szwach i zamku, ile tylko się da. Później okazało się, że niepotrzebnie, sukienka i tak umożliwia podstawowe akrobacje typu chodzenie po schodach i siadanie, ale dzięki temu i tak widoczny zamek, zyskał dodatkową wartość ozdobną.  
 
 
 
To jest zresztą jego jedyna funkcja, okazało się bowiem, że tego egzemplarza, mimo odjęcia kilku centymetrów w obwodzie i całkowicie nieelastycznego materiału, również nie muszę rozpinać… Przy okazji zapieczętowałam więc górę, żeby mi się taśmy nie rozłaziły, dodając całości dodatkowej ozdobności.
Początkowo sukienkę zdobiła na dole szeroka koronka. Ponieważ jednak była bawełniana, w praniu ujawniła tendencję do kurczenia się, podstawowy materiał miał zaś te fanaberie w pompie i odmówił współkurczenia. Po trzech praniach różnica w wymiarach stała się tak istotna, że zdefasonowała mi ciuch, wyprułam więc koronkę, dodając w zamian w celach ozdobnych ozdobne szwy na krawędziach. Zdublowała mi się przez to stębnówka, na szczęście ta pierwsza nie jest specjalnie widoczna, chyba, że ktoś wyjątkowo blisko podejdzie i będzie się wyjątkowo bacznie przyglądał dekoltowi. Ale bądźmy szczerzy, jak już się ktoś dekoltowi wyjątkowo bacznie przygląda, to nie o stębnówkę mu chodzi. Zwłaszcza z wyjątkowo bliska… 
 
 
 
Tkanina, mimo całej swojej sztuczności, jest bardzo miękka i ładnie się układa. Sukienka nie wymaga więc paska, dzięki zaszewkom zyskała kształt sugerujący, że posiadam talię i nie zawaham się jej użyć. Ale gdybym chciała jej używać bardziej, to nie ma sprawy, z paskiem też dobrze wygląda!

2 komentarze:

  1. masz racje te model jest bardzo popularny, sama mam kilka sukienek uszytych z tego modelu. Patrzac na czerwona sukieke mam wrazenie ze dekoltjest krzywy?? Czy po prostu tak sie ulozylo na manekinie???

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak się ułożyło i chyba w dodatku przekrzywił mi się pion przy robieniu zdjęcia :-)

    OdpowiedzUsuń